Boże Ciało
May 31, 2018Druga połowa maja, poniedziałkowe przedpołudnie. Wyruszamy z Manoppello, by “po drodze” do Polski zajechać jeszcze do pobliskiego Lanciano, do którego poprzednim razem nie udało nam się zdążyć wskutek różnych przeciwności losu. Do przejechania 70 km. To tylko godzina jazdy, jednak poczucie niepewności wzmaga świadomość tego, że włoska siesta swoim zasięgiem obejmuje również zwiedzanie miejsc sakralnych. W trakcie jej trwania nie tylko będziesz mieć problem z udaniem się na tradycyjną pizzę. Nie wejdziesz też do większości kościołów, o czym przekonaliśmy się w przeszłości parokrotnie plącząc się po różnych miejscach i odbijając od zamkniętych drzwi świątyń.
Po krótkiej chwili przejazdu krętymi lokalnymi drogami Abruzji zjeżdżamy na autostradę Rzym - Pescara, by następnie odbić na malowniczo wijącą się wzdłuż wschodniego wybrzeża Autostradę Adriatica, biegnącą od Bolonii przez Rimini, Ankonę, Pescarę, Bari i dalej aż do Taranto - na samo południe włoskiego buta. Po niedługim czasie dojeżdżamy do małego, ale wyraźnie oznaczonego zjazdu w kierunku Lanciano, gdzie już na autostradowych znakach opisane jest Santuario Miracolo Eucaristico. Stąd jeszcze tylko kilkanaście minut mizernej jakości drogami lokalnymi i jesteśmy na miejscu.
Jak zawsze w takich wypadkach powstaje dylemat, gdzie bezpiecznie zostawić samochód, by po powrocie nie zastać go z blokadą na kole. O ile lokalesi, jak jeżdżą tak też i parkują (czyli byle jak i byle gdzie), to wobec obcych miejscowe służby nie są już podobno tak wyrozumiałe i pobłażliwe. Udało się znaleźć kawałek legalnego parkingu wymalowanego nawet białymi liniami (co w Italii oznacza brak opłat za postój), ale ze znaków wynika, że można tam stać tylko godzinę. Czasu do zamknięcia sanktuarium nie zostało zbyt wiele, zatem: “ryzyk - fizyk”.
Po dziesięciu minutach spaceru docieramy na miejsce. Wchodzimy do środka. W Sanktuarium Cudu Eucharystycznego cisza i spokój, co we włoskim kościele nie jest żadnym standardem. Przed ołtarzem krząta się kilkoro turystów (chyba jakaś rodzina) oraz człowiek (być może świecki, albo ksiądz “w cywilu”), robiący porządki w kwiatach na ołtarzu. Podeszliśmy blisko. Ołtarz dosyć wysoki, a ponad nim umieszczona pięknie zdobiona monstrancja, we wnętrzu której znajduje się przemienione ciało. Według badań przeprowadzonych przez włoskich medyków na początku lat 70-tych ubiegłego stulecia, jest ono rzeczywiście fragmentem ludzkiego mięśnia sercowego z cechami charakterystycznymi dla stanu agonii. Stwierdzono także obecność tej samej grupy krwi (AB), której obecność stwierdzono na Całunie Turyńskim czy Chuście z Oviedo. Gdy sobie pomyślisz, że ten pierwszy odnotowany w historii Kościoła cud wydarzył się w VIII wieku i wyobrazisz, ile pokoleń ludzi przybywało na przestrzeni wieków do tego miejsca…
Po chwili zostaliśmy w kościele tylko my i ów pan “kwiatkowski”. Wpatrując się w ciszy w monstrancję umieszczoną ponad ołtarzem zerkałem na jegomościa. Ponieważ już sam ołtarz był dosyć wysoki, by dosięgnąć do donic ustawionych w sąsiedztwie jeszcze wyżej umieszczonej monstrancji, wdrapywał się na płytę ołtarza, korzystając przesuwanych na kółkach schodów. Gdy ustawił wszystko zgodnie z planem zszedł, zabrał schody i zniknął. Pojawił się znowu po jakimś czasie i zerkając na nas podszedł z pytaniem: “polacchi?” Skinęliśmy głową, zastanawiając się jednocześnie “skąd wiedział”?
Ruszył szybkim krokiem w stronę szafki stojącej przy jednej ze ścian kościoła. Wyciągnął z niej polskojęzyczne broszurki na temat Cudu i dał je nam, po czym poszedł za ołtarz. Po chwili wyszedł i wykonał jednoznaczny gest ręką, mówiący “chodźcie za mną”. Przystawił z tyłu ołtarza swoje (na oko) przeszło metrowej wysokości schodki. Kolejnym wyraźnym skinieniem ręki pokazał, byśmy weszli na górę i bliska popatrzyli na monstrancję z cudownie przemienioną w ludzkie ciało hostią oraz na znajdujący się poniżej kryształowy kielich, skrywający skrzepnięte grudki krwi. Weszliśmy i z odległości może kilkunastu centymetrów patrzyliśmy na czczony w tym miejscu od 13 stuleci Cud Eucharystyczny.
W uroczystość Bożego Ciała obrazy z Lanciano wracają w pamięci.