Spacer zimowy

Czy dla kogoś nie lubiącego chłodu zima może mieć w sobie coś pięknego? Na pewno nie krótkie dni. Na pewno też nie permanentny niedobór słonecznego światła i wynikający z niego niemal całkowicie wyprany z żywych barw obraz świata. Interesujący może być za to… wizerunek miasta oprószonego śniegiem, dzięki któremu część szarzyzny znika na jakiś czas pod warstwą białego puchu. Na ulicach robi się jaśniej, a wiele zaułków oraz sama architektura nabierają jakiegoś niepowtarzalnego charakteru.

Ale po kolei. Sobota - od rana prószy śnieg. To doskonała okazja do tego, by pierwszy raz tej zimy popatrzeć na Warszawę szklanym okiem obiektywu. Jadę! Po dosyć sprawnej przeprawie na drugą stronę Wisły docieram w okolice rynku Nowego Miasta, by stąd wyruszyć na przechadzkę z aparatem w ręku (a w zasadzie w torbie, bo opad jest jednak zauważalny). Na przechadzkę bez żadnego celu - tak po prostu, przed siebie - w poszukiwaniu inspiracji.

Z nadejściem zmierzchu na ulicach rozbłyskują zimowe dekoracje. Większość z nich jest już gotowa, ale tu i tam kręcą się jeszcze ekipy, instalujące dodatkowe komponenty świątecznego oświetlenia. Ulicami Nowego i Starego Miasta spaceruje sporo ludzi, którzy (zapewne tak jak ja) przyszli napawać się zimową atmosferą stolicy. Da się też ponadto zauważyć, że tłum gęstnieje wraz z zapadającym zmrokiem oraz w miarę przemieszczania się w kierunku Placu Zamkowego oraz Krakowskiego Przedmieścia.

W sobotni grudniowy wieczór niemal każdy zakątek Starego Miasta skrywa coś ciekawego. Prawie wszędzie czają się świąteczne iluminacje, a nawet gdy ich nie ma, to światło zwykłych latarni buduje pośród płatków padającego śniegu jakiś niesamowity, baśniowy wręcz klimat. Miasto prawdziwie tętni życiem. Tu kwitnie okolicznościowy handel, tam z nagła idzie bębniąca i trąbiąca parada, gdzieś obok dzieciaki rywalizują ze sobą o możliwość posiedzenia w słusznych rozmiarów świetlnej atrapie popularnej kiedyś Syrenki, a ponad głowami, na balkonie Hotelu Bristol ktoś wyśpiewuje “christmasowe” szlagiery.

Koniec roku za pasem. Wkrótce dnia zacznie przybywać. Powoli, to powoli - ale jednak! I chociaż sztuczne światło świątecznych iluminacji w żadnym wypadku nie zastąpi (szczególnie deficytowych w tym czasie) promieni słonecznych, to przyjemnie jest posnuć się z aparatem ulicami miasta, rozświetlonymi tysiącami małych i większych światełek, wiszących na słupach, drzewach czy rozpostartych ponad głowami na jakichś kablach.

Czwartek. Po śniegu nie ma już śladu.

Using Format